w małych kropelkach przybyła
i niemym wiatru westchnieniem
ciężkie powietrze trąciła
o lazurowe sklepienie
bój rozpoczęła ze Słońcem
i przesłoniła je szczelnie
chmur ołowianych opończą
biczem łez wielkich sieczona
ziemia jak werbel zagrała
a niebo z hukiem rozdarła
złocista Zeusa strzała
i wyższe wydała tony
wycie ze świstem i grzmotem
a ziemię twardą zaschniętą
grząskim pokryła błotem
w dzikich żywiołów tym szale
niebo się z ziemią zderzyło
twarz jej zmęczoną i brudną
ognistą wodą przemyło
odeszła nagle gwałtownie
i jak za różdżki skinieniem
świat odsłoniła na nowo
magicznym kryty półcieniem
i pozostało po burzy
powietrze rześkie i świeże
i zazieleniał jak nigdy
trawy puszysty kobierzec