ma gabaryty małe,
na baczność stoi i czeka,
by dostać się w ręce dojrzałe.
Naiwne, brązowe palce,
do ust go wezmą, podpalą,
on ognia sie nie boi,
szczęśliwy jest, gdy go palą.
Wesoło swym dymkiem bucha,
zapach niemiły roznosi,
jak świder w płuca się wkręca,
palaczom ulgę przynosi.
Jest przeciez ich własnością,
jak smolarz płuca smołuje,
w podzięce za wspólną radość,
powoli im zdrowie rujnuje.
W zamian za rozkosz palenia,
zostawia im trucizn wiele,
raka, co niszczy organizm
i życie skończone w popiele.