upalne lato przeszło w zapomnienie,
została pustka, nostalgia, wspomnienia,
dłuższe wieczory, słabości, zwątpienie.
Góry zdejmują swe zielone szaty
i ukazują nagie, szare szczyty,
wicher gnie drzewa, rozczesuje liście,
zwinne kozice zsypują kalcyty.
W chałupach zimno, jak w więziennych celach,
gospodarz piece drewkami rozgrzewa,
deszcz gra o rynny ponure melodie,
jesień czerwienie i żółcie przywdziewa.
Wrzos otulony nicią pajęczyny,
znów brązowieją w ogrodach trejaże,
skowronki dawno skończyły śpiewanie,
złocista jesień maluje pejzaże.