LIST DO JANA LECHONIA<br />
<br />
Nowy Jork hotel Hudson<br />
wjeżdżam a dwunaste piętro i szukam miejsca<br />
gdzie po norwidowsku odrzuciłeś stopami<br />
spodloną planetę<br />
w tym hotelu nie ma takiego piętra<br />
by ujrzeć Polskę ani tę którą pozostawiłeś<br />
ani tę która na ciebie czekała<br />
ze swoją nadchodzącą odwilżą<br />
i z jazzem wychylającym się z piwnic<br />
twego ikarowego wyczynu nie zauważył nawet<br />
policjant mający służbę na najbliższym skrzyżowaniu<br />
twój ostatni kochanek<br />
wybierał się właśnie do nędznego teatru<br />
gdzie emigranci wróżyli z pustych krzeseł<br />
wrócić nie wrócić wrócić nie wrócić<br />
a właśnie wracają<br />
w nowych odświętnych futerałach<br />
wstępują na cokoły<br />
na Powązkach kładą ich między swoich<br />
a na Mokotowskiej 15 ?<br />
wyrostki wciąż jeszcze wypisują na ścianach<br />
- Bij żyda -<br />
tak &#8222;nie ma większej chluby<br />
niźli być Polakiem&#8221;<br />
powiedz mi ile trzeba mieć odwagi<br />
by nie bać się umierać na obczyźnie<br />
i dla ciebie znajdą tu miejsce<br />
gdyż byłeś jak Iłła piewcą Marszałka<br />
a tu i Zamek znów stoi<br />
i koronację orła Sejm uchwalił i 11 listopada<br />
brak tylko ducha Or-Ota<br />
który czekałby ciebie na lotniczym dworcu<br />
wszak twój lot trwa jeszcze<br />
<br />
<br />
<br />
<br />