Obłuda obłuda pokazała swe uda myślała że ściemni samczego Egoistę
Na swą ponętną dziewiczą goliznę
Lecz on nie w tym swe sedno widzi bo jest szubrawcem co jeszcze się wstydzi
I pała uczuciem wewnętrznym z dna serca do Ciebie
Bo przy twej piersi czuje się w tym ziemskim grajdole jak w niebie
Lecz gdy on słowo obłudne usłyszy to wije się jak wąż w zgliszczach sumienia
Tu w tej słodkiej Pisckiej ciszy i ogromny ból serce mu przeszywa
Że to ta cisza i jest ona fałszywa czy tak chcesz dokończyć me lub twe życie ?
Jak tak to obudzisz się jutro o świcie
Oczyma swymi uradowanymi zauważysz poranek
Lecz próżno się cieszyć widząc puste miejsce gdy leżysz na wznak
A po twej lewicy już nie ma go przy Tobie bo leży już w grobie
Jego ciało delikatnie złożone ale oczy ma szczęściem przepełnione
Bo gdy umierał widział swą żonę szkoda że mi to nie było dane
Ja zdechnę pod płotem w nieszczęściu oblanym deszczem łez
Te łzy nie są dobre bo nie płaczesz Ty
Chciałabyś lecz nie dasz rady bo on nie był dobry i był za słaby
Aby dać ci otuchę i przepis na szczęśliwe życie
Co byś mogła w jego ramionach obudzić się
A twe uszko trącały by nutki delikatnego głosu jego
Układając się w serce szeptały by Kochanie już pora