zmieniam na łagodniejszy wyraz twarzy
kontempluję za oknem przemijanie
dzień coraz dłużej łzawi deszczem
coraz mi bliżej do posągu
ziarna planety na parapecie
słońce wydziobuje przebiśniegi
wytapia w kałużach rzeźby z brzasku
niczego mi nie potrzeba
mówię do siebie
lecz nikt nie odpowiada
wiem że tam jestem
przez chwilę szczęśliwy