Mój przyjaciel Bezsens,nie wybudził mnie dzisiaj ze snu gromkim krzykiem a nawet pozwolił pospać trochę dłużej.
Korzystam z chwili wolności...
-Tak...I co teraz ?
Przeciągam się i udaję na wszystkie możliwe sposoby,że nie widzę tej uporczywej pustki.
Słońce leniwie przeciera okna z resztek nocy
Ale trzeźwość jest taka okrutna !
I te mechanicznie wykonywane czynności
Mam swój schemat,tylko że nigdy nie mogę go zapamiętać
Brodząc po szyję we własnych fekaljach dnia wczorajszego
staram sie przebrnąć na drugi brzeg mojego pokoju krok po kroku,po zwycięstwo tandetnie ubrane w krztałt chromowanej i cudownie metalicznie lśniącej,klamki mojego Wc-tu
Ulga,chociaż...
Dobiega mnie,ześlizdujący się po ścianach,smród niezapłaconych rachunków za wczorajsze marzenia.
Na próżno rozglądam się za źródłem tego fetoru,bo on wydobywa się ze mnie !
Z odbytnicy mojej moralności...