Przez słoneczny welfron życie wstrzykuje mi kilka kropel myśli o tobie.Z wolna rozlewa się po mnie ciepła,heroiniczna tęsknota zdolna zabić każdego kto nie zna jej umiaru.
Bohatersko zmagam się ze skurczami wzruszenia,z ust toczy mi się piana.Zamiast oczu,pusta toń białek oznajmia światu moją wewnętrzną walkę.Tylko że ja sam tak naprawdę do końca nie wiem z kim walczę i o co.Moje ciało owładnięte ekstazyjną miłością opada bezwiednie na podłogę.Tę walkę przegrałem z kretesem ! Jedyne co teraz żyje we mnie to serce,które z każdym biciem skraca moje istnienie.Wciąż leżę,jednak zdolny już jestem poruszyć palcem.Niepewnie uświadamiam sobie że otarłem się o śmierć.Czas zadrwił ze mnie nie zatrzymując się ani na moment !Życie na ziemi trwa mimo mojej tragedii....Ostatnie skurcze i wraca mi pełna świadomość.Powoli wstaję,otrzepując się z resztek samotności.Niedbałym ruchem ręki sięgam po papierosa i znajduję go na zimnym blacie mojej poszarpanej nicością egzystencji...Obiecuję sobie juz nigdy nie nazwać Ciebie kłamstwem,tylko pozwól mi jeszcze ten jeden,jedyny raz-pomarzyć...