czołem dotyka wierzchołków drzew
lekko marszczy wodę
jakby gniewał się na słońce
unosi morza traw
wierzby czesze grzywę
na liściach koncert gra
jakby się chciał pokazać
jak duch
wiatr złowrogo szarpie dachem
budzi ze snu upiory
to znowu muska liść
na pajęczynie arię śpiewa
Gdy umiera pod błękitnym niebem
ostatnim tchnieniem w ustach
porusza mnie
jakby chciał powiedzieć żegnam cię
i słowa nie padają już
w ciszy się rozpłynęły...