podwoje swe otworzył
rozbrzmiała potężna muzyka
zadrżały mury co nie istnieją
filharmonii której nikt nie zbudował
dżwięki wspaniałe mocy letniej burzy
wielki dyrygent rozdziela tu nuty
dzieło monumentu godne
najlepsza na świecie orkiestra
burza szalona dramat iście muzyczny
wiatr szarpie harfę wierzby
jak muzyk szalony
deszcz uderza w kotły
werble grzmotu przybierają
wiatr jak pianista uderza w gałęzie
koncert jak rewolucja przybiera na sile
dżwięki wyrwały się z pęt partytury
szalone i wolne wolnością potężne
wiatr zacina w struny liści
wyje dobywszy z nich dziką muzykę
uderzyły wielkie talerze ostatnim burzy akordem
i nagle nad gmachem tęcza
wzniosła swa dekorację
zapaliło światła słońce
ucichły szalone dżwięki
dyrygent subtelnie dał znak batutą
zagrały delikatnie leśne dzwonki
harfa wierzby dotknięta wiatru dłonią
zgrała cudownie delikatną muzykę
werbelki rosy spadły z liści i koncert dały cudowny
trawy fortepiany ożywił wiatr pianista
i tak oto wszystko muzyką się stało
jednego letniego wiatru
i jak ten wiatr letni
stało się burzy pożegnaniem
rapsodią delikatną tęczą zagraną