jeziora czarna tafla jak wielka luneta
odbija światła wielkiego wozu
ciemne lasu brwi marszczy nocny wiatr
pod rzęsami tataraku już gody się zaczęły
wędrują wiosenne nań żabie włóczęgi
noc aksamitna prawie dotyka
ciemnego grzebienia lasu
na nocnym niebie tuż nad lasem
wisi wesoły księżyc
i się uśmiecha na te wiosenne harce
nad drogą po lewej krzyż południa stanął rozstaje oświetlając
i tak się ta nocna scena już niedługo zbudzi
wschód wybieli nowe brzozy śpiące jeszcze w pąkach
odsłoni leśne wzgórza zawilcem obsypane
tylko to oko ciągle do mnie mruga
zalotna bestia mówię wam
ale jak już weżnie w swe władanie
to z żądną inną ziemią
nie chce się podzielić