a na jej szczycie
słyszę uderzenie
jak gongu jęk przerwany
godzina czerwieni te minuty
co niewypowiedziane zostaje
na progu czasu
krzyk co ledwie szeptem
zdaje się szukać ujścia
to żródło ogarnia przestrzeń
między nami ...
godzina chwilą się staje
chwilą szaloną
bez brzegu
bez granic
łapie czas w dłonie
czas zatrzymał się
w nurcie jego
i tak trwamy
jakby to jednym byliśmy
bez reszty
bez granic
spełnieni do końca
w jego żywiole