oplatającym łykiem wody kamienne dorzecza
w krótkich spodenkach nie potrafi
kochać żeby nie bolało
zostawia ślady atramentu w brudnym zeszycie
krzyczy na obojętny sens
pytań bez odpowiedzi
często oparty o kamień
ulega habituacji kolejnych pomysłów
rośnie w siłę jak prehistoryczny wąż
wygrzewa w słońcu meandry lat
wreszcie spływa z szelestem łusek
w podziemny świat nasion i nadziei