wzniosła mnie na dal krańca
odkupiona przezroczystością
zwiewną i srebrzystą
nuciła mi melodię wstęgi majowej
ukoronowanej dwunastoma gwiazdami
obłoki były błękitne
niebo było jasnością
stąd rozciągał się widok
na samobójczą rozpacz
groteskowych kukieł
zombie własnych serc
zmumifikowanych w pędzie
rozklekotanego Pinokia
we wronich skrzekach
przedrzeźniają papugi
prawda - dobro - piękno
mało zręcznych pacynkarzy
mało troskliwych dłoni
nie ma komu ckliwie głaskać
nie ma komu ciepło chuchać
biją gongi
biją dzwony
biją się
kłamstwo - zło - szpetota