stracony czas ma zimne palce
Proust wynosi z wyciszonej sypialni
wazon zwiędłych kwiatów
mam spierzchnięte usta i żal
jak pokuta co dzień żyje od nowa
nalega abym porzucił swój świat
w słońcu wygrzewają się aniołowie
te o ludzkich oczach tkają sny
z delikatnych liliowych nici