szarość deszczu kryjąc całunem ręki
lepiej mi bez marzeń
na co dzień smak czarnej kawy
budzi
w jednym kadrze przejechany kot
nad asfaltem rozwieszona tęcza
przyszłość jak bezpański kundel
tuli uszy
czas z sympatią zagląda
bierze za rękę wyprowadza
horyzont jak igła kompasu skacze
popycha z wiatrem
gdzie los wskaże