rozpięta między antenami dachów<br />
karci latarnie zmęczone nocą<br />
za bezrobotną dla nich jasność<br />
<br />
niebo przecięte bielą spalin<br />
wali się na mnie zwiewnym płaszczem<br />
podjeżdża autobus<br />
dosiadam go<br />
<br />
bronią przed wzlotem<br />
drzwi bez klamek