przekazujecie ją sobie z rąk do rąk
kobietę upadłą
bez ceny i metki
zamkniętej w klatce
swojej kobiecości
ociera się o wasze stopy
szukając grama uczucia
może miłości
może nienawiści
ona już dawno nie pamięta
jaka jest między nimi różnica
drapie małymi pazurkami
po waszych udach
chce tylko miligrama spojrzenia
byleby nie obojętnego
chociażby na trzy sekundy
ale wystarczą jej dwie
gryzie wasze szyje
rozrywając tętnice
smakuje skurwysyńską krew
nie prosi już
nie pragnie
wita wolność uśmiechem