Spotkałem tam istotę w tańcu zakochaną.
Anielskie ciało wśród zamku wirowało
I w samotnym walcu o Miłość wołało.
Biała suknia kostki okrywała.
Suknia ta w tańcu falowała.
Oczy blaskiem oślepiały,
Na wpół otwarte usta na pocałunek księcia czekały.
Muzyka echem po sali się niosła.
Nagle ucichła, a na ziemię skapnęła łzy kropla.
Nagle te piękne oczy okrył wodospad cierpienia,
Którego nawet ręce zatamować nie umiały.
Z kałuży obraz marzeń, które spełnić się nie chciały...
Potem spojrzenie, które się żaliło,
I serca ból, że coś się skończyło.
A może nigdy się nie zaczęło?
Parę chwil, które na życie wpłynęło...
Spojrzała w strumień łez,
W potok wspomnień w każdej kropli łzy zapisanych.
Całe życie w zwierciadle ukazane, życie wcześniej niedoceniane.
Za oknem wiatr szalał, jakby wspomnienia chciał rozwiać,
A miłosny czar miał się z nią rozstać...