Był taki jeden określony
Składał się z wielu dróg złożonych.
Idąc ku punktowi
Żyć się starałem
I gdy prawie na miejscu się znalazłem...
Coś się w mej duszy pojawiło:
Zazdrość nieopisana,
Nienawiść nieokrzesana.
Cierpienie me serce utopiło
W morzu łez, na dużej głebokości.
W mym umyśle tysiąc myśli gości...
Już nigdy oczy nie ujrzą oczu piękna
Już nigdy serce nie zazna szczęścia
Już nigdy dłoń nie dopieści innej dłoni
Już nigdy usta nie dotkną skroni
Już nigdy języki nie utworzą chwilowej więzi
Już nigdy miłośći nie docenie treści.
Tak nagle się wszystko wydarzyło...
Nigdy bym się tego nie spodziewał.
(Poprostu jak każdy człowiek swym życiem jechał
I innych rzeczy nie dostrzegał)
Teraz nastały dni cierpienia
Gdy wracają wspomnienia
Teraz nastały tygodnie płaczu
I miesiące trudnych chwil,
Które Bogu powierzam.
Teraz tylko Bogu się zwierzam...
Tym razem zmieniam intencje,
Bo stara nigdy się nie spełni.
Żyłem w miłości, nadziei i wierze
A teraz muszę pożegnać Ciebie.
Pamiętaj, gdy będziesz ode mnie daleko
Gdy wielkie ilości kilometrów będą nas dzieliły
Nie zapomnę tamtych chwil.
Pamiętaj, że zawsze Cię będę kochać
Na zawsze.
I to, że nie mogę być Twoich marzeń wiernym cieniem
Odbiera mi nadzieję;
Ale... i tak Cię kocham.
I nie ważne co by się działo
Nie ważne co by się stało.
W myśl słów św. Pawła
Nie wzniosę miłości godła.
Żal duszę ściska, serce boleść czuję
Gdy nasze drogi się rozchodzą
I nigdy się nie spotkają.
Tamte chwile już nigdy nie nastaną (?)
Teraz mówię wszystkim "Żegnajcie"
A Tobie mówię "Kocham Cię"