<br />
Coraz więcej umierających dworców <br />
Przeciętych parą szyn zimnych jak zapomnienie <br />
Trawy wrastają między kamienne płyty <br />
I wypijają soki ostatnich pożegnań <br />
Więcej tu zużytych podpasek <br />
Niż chusteczek z monogramem wyblakłym od łez <br />
Kogoś zalała krew <br />
Ktoś znalazł pracę <br />
Co na rogu nęciła jak dziwka w deszcz <br />
Wstające słońce rozwiesza witraże <br />
Na rozstrzelanych kamieniami szczątkach wiaty <br />
Dziś niedziela <br />
Budziki wylegują się dłużej <br />
Nie ma ludzi a jest miasto <br />
Fałszywie barwione w górniczych prospektach <br />
Peron usycha z zapowiedzią czerwcowego upału <br />
Tylko mrówki roznoszą resztę dotyku <br />
I pachną kobietami jak sny więźniów <br />
Wczorajszy dzień dopala się w alkoholowej lampce <br />
Fioletowym spojrzeniem płomiennych oczu <br />
Tu już nie obowiązuje żaden rozkład jazdy <br />
- - - - - <br />
tylko taryfy stoją pod apteką <br />
bo jest ich jak na lekarstwo <br />