<br />
<br />
Odłamki szyb wystawowych wbijają mi się w kark<br />
Fragmenty cegieł zginają plecy<br />
I uczą pokory tragarza<br />
Moje dłonie upadłej praczki<br />
Wyczuwają na odległość bieliznę kobiety<br />
Przez łóżko wielkie jak trzeci zabór rosyjski<br />
Czołgam się do dworcowego zegara<br />
A tam kwadrans na pożegnanie<br />
<br />
Kolejny strzał snajpera<br />
Nie zdołał uspokoić mojej krwi<br />
Tętni miarowo<br />
Cegły wierne jak miesiączka<br />
Po raz kolejny ranią niewinne palce<br />
Rozpalone czoło chłodzę cyferblatem<br />
Zbitego zegarka<br />
Fosfor niczym wigilijna ryba<br />
Poprawia mi pamięć<br />
<br />
Pozostał kwadrans na pożegnanie<br />
Czerwona czapka zawiadowcy sprawdza<br />
Jak bardzo zabliźnił się ostatni uśmiech<br />
<br />
Odliczam zdrowaśki do kolejnej wojny<br />
Na której były poeta Karadżić<br />
Nakarmi zziębnięte doły z wapnem<br />