tak myślą wciąż myśli gonie jak zgubne gwiazdy na stosie
opadłe w noc gehenny, bezsilnie płonąc w mogile
jak znicz za życia w śmierci pochodzie wypalając nadziei żar
tak w dnie bez dna wciąż opadam w bezkresu otchłań
dławiony niesprawiedliwością losu przeznaczenia
w zagubieniu tkwiąc jak pustynny piasek na pustkowiu
wzlatując i opadając w monotonii wiatru rytm
a w sercu rozdarcia niedobytek uczucia
w oczu łzach niemożności widok
w płucach braku tchu tchnienia wolności
w rozumie pragnienie poczucia szczęścia
dziś znów dzień po dniu w nocy wygaśnie
w księżyca blasku, tonie srebra lśnienia
przemieni kolejny cykl w śnie błogości
zapomnienia świadomości istnienia