przyjacielu
jeszcze słychać kroki na schodach drewnianych i starych
za starych i za drewnianych by utrzymać kolejny tupot stóp
rozchylam się i przyjmuję ofiarowaną miłość
zasłaniasz ręką skronie
chronisz przed światłem
latarni tej bardziej wulgarnej niż morskiej
okno pół otwarte więc i ja tylko pół naga
nie wiję się jak wąż nie gibam jak młoda łania
nie krzyczę jak zwierz
to nic bo
nie czuję jak ty
przyjacielu