tak nisko, że w zębach piach zgrzyta
uczeni- by pędem bez zbędnych polemik
bez pytań za byle co chwytać!
A kroki te naprzód
niech wiodą do nikąd
bo trzeba, to nakaz mód:
nie kalać się polemiką
i gliną zalepić głód
Więc chwytaj i trzymaj
i w ziemi żłób ślad
i zobacz jak się rozmywa.
Lecz łby już zapchane kłębkami szmat
grzmią echem: nic tu nie widać!
Butami czyimiś ciężkimi zgnieceni
wciąż niżej, wciąż dalej od wierzchu
Zabici- choć żywi, Mówiący- choć niemi
wciąż z sensem, a jakby bez sensu
A słowa te wzniosłe
niech śmiechem się zgłuszą
tak lepiej, ten lepszy kto głośniej.
By dać tylko słyszeć coś uszom,
by tylko było radośnie!
Więc słuchaj i wchłaniaj
i chłoń wszystko wraz
-nie dana ci łaska poznania
intencji, bo przecież nie myśli to czas
lecz czynu, co myśli zabrania.
Radośni w okowach medialnych szumów
wpatrzeni w gwiazd plastik bez błysku
żyjący wraz z tłumem- ginący wśród tłumu:
Na żer swoje ciała dać glizdą!
A one niech toczą
niech sycą się krwią
niech w puste serc gongi łomoczą.
Niech klaszczą miliony im rąk
nie przymuszone przemocą
Więc klaszcz i się raduj
unikaj polemik
to dobra jest cena układu
niech dalej się bawią z głuchymi- niemi
wzajemną tworząc radość...