czekałeś posłuchu?- nie jesteś Chrystusem.
Nie ma komu szepnąć paru z sensem słów
Nie ma dusz otwartych- za otwartą duszę
Nie ma zrozumienia za krztę zrozumienia
i litości braknie za ziarno jej dane
i nikt się nie zmieni, nie siebie chcą zmieniać
w kółko powtarzając formułki ograne
Otaczają kołem nie po to by słuchać
Zacieśniają kręgi nie po to by chronić
prędzej krtań ci zmiażdży ciżba ta w pień głucha,
argument przytoczy zaciśniętej dłoni
Wybuchną nad tobą śmiechu salwą huczną
wysyłając w przestrzeń uśmiechy pogardy
albo dobrotliwie jak głupca pouczą
potokiem sentencji ogólnie poprawnych
A gdy się przewrócisz, przebiegną po tobie
i nie zauważą stratowanych myśli
inni się ucieszą, że znowu ktoś poległ,
że dostał nauczkę- zimny prawdy prysznic
Zbyt wąsko pojętej prawdy -jednej, słusznej
co boli, mózg wierci, nie chce się zakrzewić
co obrasta głowy niewolącym bluszczem
i trzyma umysły w zaroślach przy ziemi
Obmywam ślad buta z litościwej twarzy
śmiech gdzieś huczy echem, czuję nagłe dreszcze
nadal chcę rozbijać serc stwardniałe głazy
jeśli na to Boże dasz mi siły jeszcze!
Mówi mi coś wewnątrz: zostaw to, to na nic.
Popatrz w swoje ślady, twoja droga kręta
musisz wiedzieć chłopcze, żeś zawsze przegrany.
Może- mówię- może, ja o tym pamiętam...