odczytują godzinę na zegarze
zza okna wita mnie nieśmiale
aureola wschodzącego słońca
już rozumiem czemu wierzący
nazywają Boga światłością
chcę napawać się ulotną chwilą
patrząc rozmarzony przez okno.
Drzewa szeleszczą liśćmi
na gałązkach śpiewają ptaki
okno z widokiem na ogród
i kwitnące czerwone róże
niebo coraz bardziej błękitne
na nim kilka małych chmurek
spacerują jak owieczki
pasące się na polanie.
Chciałbym złapać chociaż jedną
położyć na niej bukiet kwiatów
dmuchnąć, szepnąć delikatnie
by mówiła Kocham Cię
nie chciałbym jednak obudzić
śpiącej, pięknej, słodkiej Pani
rozmarzony odchodzę od okna
siadam w kucki obok łóżka.
Dłonią musnąłem gładki policzek
odgarnąłem czarne włosy
w usta złożyłem pocałunek
widzę, że uśmiechają się
nie śpisz, złośnico
oplatasz mnie ramionami
chcesz znów ze mną zagrać
uwielbiam tę bliskość.