bo dreszcze wbija w ciało
i myśli rozbudza kołysaniem sennym
i duszy łamie gałąź
Bo za szkłem okna świat mi przeminął
w błękicie i zieleni,
pięknem kwiecistym, dniem, nocą płynął
aż usechł w zapomnieniu
Na żółty listek znajdzie się pustka
na pustkę- listek nowy
na zamarznięte nieba lustra
kropelka świeżej wody
Znów przyjdzie błękit na ciemne niebo
na szarość- kolory
a ciszę zmąci bociani klekot
płynąc na wszystkie strony
Z trawy uschniętej nowe się wzniosą
być może jeszcze bujniejsze
i ziarno chwały światu zaniosą
nawet w odległe miejsca
W szkło okna stuka kikutem gałąź
rytm marsza żałobnego.
Świat mi przeminął- jak to się stało?
Jak? Po co? I dla czego?
I patrzę w ten liści lot wirujący
jak pędem lgną do ziemi
i skroń mi zalewa strumień słów wrzących:
my też kiedyś miniemy...