upleciony z ciemności i z błysku
za ster chwytam i skręcam
gdzie grzmotliwy brzmi bęben
gdzie się toczą wichrowe igrzyska
Kurs na fale obieram, na najwyższe ich stoki
i nie słucham tych którzy złowieszczą
jeśli zechcę- zatonę w oceanie głębokim
jeśli nie- to nie przez tych co wrzeszczą
Ja, kapitan i sternik
nawigator i bosman
sam kieruję tą łajbą pod prąd
moja wola to rozkaz
i niech milczą niewierni
nikt nie powie mi, że to błąd
Żagle chciwie wchłaniają powiew wiatru wolności
pęta wszystkie na brzegu zostały
skoro nic nie krępuje- płynąć wzwyż będzie prościej
albo zginąć dla samej już chwały
Twardą ręką ster trzymam, drgają napięte liny
trzaska burta wodami gniecona
w błyskach tonie już niebo, płyną chmur skamieliny
a ja mijam płynących na kłodach
Oni krzyczą mi "wracaj!"
oni wołają "stój!"
- tam rozbijesz swój okręt na drzazgi
ja nie słucham tych bzdur
i uwagi nie zwracam
świat poznaję się rozumem własnym
Fala obmywa pokład swoim mokrym językiem
potem cały już okręt pokrywa
gra wilgotne powietrze masztów łamanych krzykiem
ale raz jeszcze na wierzch wypływam
Lecz bez masztów już z prądem mogę tylko dryfować
gdzie poniesie to jego już sprawa
czy żałuję? Od tego mnie Boże uchowaj
i osądzać mnie nikt nie ma prawa!
Ja, kapitan i sternik
nawigator i bosman
sam kieruję tą łajbą pod prąd
moja wola to rozkaz
i niech milczą niewierni
nikt nie powie mi, że to błąd...