Śnieg, Kamena i Sorakty.
Łyk imbiru z krwawej łaźni
Na zatoki, co przepadły
Nocą mrozem podszywaną
Sennych marzeń jawną męką
I na wszelkie jej radości
Led-solarną latarenką.
Chociaż mówią, że nie warto
Przecież nawet w wielkiej złości
Czeka nas tu, ładnych parę
Dni ciemności! Dni ciemności!
Magnezowe surv-krzesiwo
Nawet mokre się rozpali!
I windsurfing, kieszonkowy
Na wypadek wielkiej fali.
Jeszcze tylko ryżu worek
Patrzę – wrony siedzą w rzędzie
Niech zabiorą je do Tworek
Nic nie będzie, nic nie będzie!
Wtem przybywa poniewczasie
Myśl ostatnia desk-topowa
W starej księdze napisano:
I nie będzie się gdzie schować.
Krew i ciało nie dziedziczą
A wybranych jest niewielu
Więc nie warto ciąć pazurów
Lepiej zaszyć się w fotelu.
Medytując kontemplować
Co przebaczyć, komu trzeba
Komu bilet z pozdrowieniem
Zafundować! - Wprost do nieba.