Aby nabrał barw, naucz się kochać ludzi,
No i oczywiście - samego siebie.
Żeby komuś coś dać, trzeba to coś mieć
I jeszcze troszeczkę, żeby dla siebie zostało na później.
To także pieszczoty.
Długie, namiętne pocałunki, przytulanie się do siebie,
Pieszczenie palców, płatków uszu.
Wzajemne opowiadanie rzeczy wydobywanych z wnętrza, z pragnień,
Otwarte dzielenie się sobą.
Cudownym doznaniem jest wyczuwanie partnera-partnerki
Miejsc, które chciałyby być dotknięte, muśnięte, otulone.
Trwanie w miłosnej ekstazie, gdzie zmysły rozpływają się
W powodzi radości i szczęścia, bezgranicznego zadowolenia.
Radosne wyskakanie, zrzucenie stresów,
Czas gdy On i Ona stają się Jednym.
Stanowi pokarm niewiele różniący się od chleba i powietrza.
Orgazm jest, albo nie, on się zdarza – spontanicznie
Nie jest celem, nie jest najważniejszy.
Wielokrotne podejścia - krótko i długotrwałe,
Wielogodzinne - radosne trwanie,
Wspólna wspinaczka na coraz wyższe fale rozkoszy.
Łączy się duch i ciało, oni stają się jednym.
Czują się stworzeni tylko dla siebie i nikt z zewnątrz nie ma do nich dostępu,
Nikt się nie wdrapie na ich szczyt.
Odczuwasz Ją "wdychając" każdy przejaw wzmagającej w Niej rozkoszy
Aby "wydychać" w Nią swoją rozkosz zwielokrotnioną o Jej falę,
Która do Ciebie dotarła.
W miłosnym uścisku, złączeni ciałami i namiętnym, drgającym pocałunkiem,
Delikatnie przygryzając swoje wargi, muskając płatki uszu,
Całując zaciśnięte z rozkoszy powieki
Wspinamy się na kolejne fale, a każda jest coraz wyższa.
Czas przestaje być ważny, przestaje istnieć.
Przemieniamy się.
Na powierzchnię naszych ciał wypływa gorąco wyuzdania i światłość człowieczeństwa.
W rozgrzanym tyglu, jakim się stajemy
Spala się nienawiść, złość, niechęć,
Wszelkie atawizmy niszczące nasze dusze.
Gdy przychodzi miłosne tsunami, oboje umieramy,
W uszach brzmi anielska muzyka.
Zasłuchani, znieruchomiali, roztopieni i czyści jak dzieci
Otwieramy pełne miłości i szczęścia oczy.
Nie poddawaj się!