słowa wydrążone w skórze
namalowane na desce czerwoną farbą
przełykam ostatnią wieczerzę
świece uśmiechają się nad stołem
cisza przegląda się we mnie
zamarzniętą rzeką
włosy płyną hen na wietrze
znowu jestem na początku siebie
mam mały zielony grzebień
palce jak pola tataraku
wiotkie