Rozkosznym tchnieniem odległej dziś nirwany;
Kojącą maścią, nie prześwietloną kliszą
Obuta ciałem i wzrokiem rozkochanym.
Żyjąc kamieniem, myślą, ptakiem*
Wśród porzuconych róż wstążki cynicznym metrem;
W noc roziskrzoną niebem – wilkołakiem
Nabrzmiałych ust karmazynowym szeptem.