wzbudzona przypływem
nocnym ptakiem
co zerwał się do lotu
wysoki glos
przerywa ciszę
osnutą z mgły
oddechów
palące słońca
w środku nocy
znaczyły ślad
na ciałach
gorący wiatr
zerwał
wszystkie granice
uniósł do brzegu
by spłonęło deszczem
nie niosąc kropli wody
to co pragnie ognia
i w nim się rodzi