Trzymam w rękach kostkę Rubika. Mniemam, że kiedyś mi się uda i ułożę wszystkie kolory tak jak to robi Adam. Adam jest moim starszym bratem. mówi: Zostaw to debilu i tak nigdy Ci się to nie uda.
Adam ma racje – nigdy mi się to nie uda. Wyrywa mi kostkę Rubika z rąk i za kilka sekund ląduje pod moimi nogami, idealnie złożona.
-Debilka. powiedzia i wyszedł nie trzaskając drzwiami.
Mama krząta się w kuchni, zmywa naczynia, włącza telewizor. Ja wyglądam za moim idolem- bratem, który przed chwilą dokonał niemożliwego i poszedł do pokoju obok, bo nie mógł na mnie patrzeć- tak przynajmniej powiedział mamie- gdy zapytała czy zje z nami kolacje. Nie jestem tak mądra jak Ania i Adam. Nie czytałam w wieku trzech lat i nie czytam poprawnie nadal, nie potrafię poprawnie trzymać ołówka w ręku, nie znam się na zegarku i nie umiem rozwiązywać prostych zadań matematycznych. Mama i tak mnie kocha- tata już nie. Tata mówi, że jestem głąbem i śmieje się razem z siostrą i bratem, kiedy oglądamy telewizje. Tata jest dużym człowiekiem i silnym, ma czarne włosy i ciemne oczy,ale wydaje mi się, że nie kocha mamy i mnie i mojej najmłodszej siostry, która jest taka malutka, że tylko płacze i je kaszki z butelki i nie wiadomo czy będzie głupia czy mądra, ale tata mówi, że chyba mądra, bo głupsza ode mnie to na pewno być nie może. To chyba znaczy, że jest już trochę mądra bo ma takie oczka dużo, często się do mnie śmieje i łapie za palec. Czasami chciałabym, żeby tata też grał ze mną w szachy i czytał te inteligentne książki, co są tylko dla dorosłych, ale on nie ma czasu.
Mamusia jak sprzątała w kuchni to tata podszedł i mówił do niej: a ona krzyknęła, że nie mów: To, nazywa się Dorota i jest Twoją córką. A ja siedziałam na pufie, bujałam się z nerwów, bo bardzo nie lubiłam jak tatuś krzyczy, a mama płacze i zsiusiałam się w majtki. Próbowałam bardzo, żeby tego nie zrobić, bardzo mocno, ale im głośniej mamusia krzyczała tym bardziej ja siusiałam. I tatuś powiedział: zobacz jak ona wygląda, ma siedem lat i ciągle się moczy, nosi pampersy, ślini się jak jakiś pies. W naszej rodzinie nigdy nie było czegoś takiego. Może mnie zdradziłaś? Na pewno! I mamusia uderzyła tatę, on wyszedł a ona poszła wyrzucić śmieci. Pewnie to przeze mnie, że się zsiusiałam. Żałowałam, że tak zrobiłam. Zostałam w kuchni pomiędzy szafą i pufą. Zasnęłam.
. Dalej siedzę z głupim wyrazem twarzy, na podłodze, tym razem zamiast kostki Rubika trzymam Upadek człowieka – Emila Ciorana i marzę o miłości.
Szybko chciałam dorosnąć i udowodnić wszystkim, że osiągnę każdy wystawiony sobie cel. Nadrobiłam wszelkie braki. We wszystkich dziedzinach. Matka szybko się zestarzała w moich oczach. Całą swoją kobiecość i subtelność oddała na rzecz rąbania drzewa, naprawiania kranów, składania mebli, montowania okien. Stała się bardziej męska niż ojciec- facet, który przepłacał za dziwki, a poza tapczanem pilotem i whisky – świat mógł dla niego nie istnieć. Ciągle nosi się za mną zapach baru i dymu papierosowego. Jego wstawanie w nocy, otwieranie lodówki. Obrzydliwe siorbanie. Żal do matki – ogromny, za to, że tolerowała jego niepłacenie za cokolwiek, korzystanie z czegokolwiek, bycie częścią naszego życia i udane niszczenie go. I podziwiałam jednocześnie, że zawsze był obiad na stole, ciepło w domu, i że wszystko zrobiła sama. Z biegiem lat- przestali się dla mnie liczyć. Rodzeństwo – mali geniusze, tak bardzo pochłonięci sprawami materialnymi i przyziemnymi: Ślęczą w biurowcu do godziny 23, żeby móć zasnąć w ciepłym mieszkanku, kupionym za kredyt. A rano znów lizać okolice odbytu szefostwu, uśmiechać się od ucha do ucha. Chyba Sprawia im radość 30-letnie zadłużenie w złodziejskich koncernach. Są szczęśliwi.
Myślę, więc nie nigdy nie będę taka jak oni. Nie chcę. Nie mogę.
I widuję te oczy wpatrzone we mnie, te słowa tak łechcące ego. I myślę – możliwe, ze się prześpimy, a na drugi dzień zapomnę jak się nazywasz. I robię tak: a później zastanawiam się czy jestem dziwką, czy tylko kobietą wyzwoloną? Na usprawiedliwienie zaczytuję się w feministycznych pismach i czuję ulgę, a przynajmniej zagłuszam częściowo sumienie, które usycha. On dotyka mnie po ramionach, całuje po szyi, głaszcze włosy. A ja przez chwilę próbuję go pokochać, lecz za moment oczami wyobraźni widzę ojca, jego stare,znoszone gacie, brudną pościel i sapanie kiedy chodzi , wstaję więc ubieram się i wychodzę. Jeśli jakiś bar jest jeszcze otwarty zamawiam kilka drinków – dopijam ostatniego, już lekko wypominając w myślach o swojej śmierci. Dojeżdżam taksówką do domu – zapalam lampkę, otwieram okno, staję na parapecie i teraz wiem, że mam władzę. Nad sobą samą, stoję sama, wolna i spełniona. Waham się jednak i ląduję na podłodze. Tulę się do koca. Zasypiam.
A może to ten mężczyzna, student filozofii, który pięknie mówi o życiu i daje mi dobre rady – jak nie zwariować. Podobają mi się jego nieczesane włosy, podarta skóra, okulary, uśmiech i brudne buty. Siedzimy i pijemy wódkę razem z innymi mężczyznami, którzy już chcieliby być ze mną w pokoju obok i oglądać wnętrze mego ciała przez pryzmat rozłożonych ud, wydaje mi się, ze pan Filozof ma moje uda, piersi i łono – głęboko gdzieś – siedzi na krześle, i skręca papierosy, które wszyscy będziemy palić. Nie patrzy na mnie. Chociaż to jest jedyna rzecz o której marzę, jedne spojrzenie głęboko w oczy. Zostajemy sami: Podchodzę do niego przykładam swoje usta do ust jego, a on mnie odpycha, z ręki wysypuje mu się tytoń. Mówi : kurwa. Odchodzę z powrotem na kanapę i opieram głowę o ścianę. Wchodzi Mateusz z wódką. Mateusz mówi, że mnie kocha- chociaż nigdy ze mną nie spał. Boję się jego uczuć ale chcę mieć kogoś kto wstanie o 3 w nocy przybiegnie do mnie, przytuli, kupi piwo, pocieszy i powie, że jestem piękna i zawsze będzie na mnie czekał i myślał. Później gdy już mi przychodzi: każę mu wyjść i nie wracać. Zawsze wraca. Mateusz jest moim przyjacielem od dzieciństwa, ale jak już wiadomo mi z autopsji przyjaźń damsko-męska nie istnieję, ja się męczę, nie chcę stracić jego osoby, nie kocham go – ud