To ekscentryczna, tragiczna partia bytu
Kamienie niosą błogi zysk
Pieszczota boska, cne saldo dawnych szczytów
Konfuzja wspomnień, kobieta z katapultą
Hultaj ją dźwiga na lektyce
Raz jest na burcie, raz za burtą
To ciało pyszne przydymione świtem
Granica łez i końskie wdzięki na pawęży
Powieka aż swe końce pręży
Pod zimnym płaszczem snu
Mężczyzna w pył rozbity
Leżący pies z bólu uszyty
Spenetrowany, do utraty tchu
Lawina dnia alkowy brzegi muska
Dosiada lekko dziewczęcej piersi chłopca
Cała kolonia już od oklasków drży
Erupcja gestów i feniks w ogniu pstry