skrzywiona szaleństwem twarz
w chmurze nonsensu mija życie
przeciekając dniami
opętanie
niewrażliwe na egzorcyzm
szklane oczy bez wyrazu
unoszą się nad głową
jak szaleństwo
żródło ciemnych marzeń
z wyblakłymi łzami
toczy jak rak-pustelnik
samotność bez jej świadomości
oderwane dni usychają
nikt nie zbiera już liści
pozostały tylko pustki
otaczają jak demony
zalewają wszystko