szlamu otchłanie
tchnienie wysysać
rana po ranie
Wgryzać się w życie
dwuznaczną szczerbą
wielbić je skrycie
z tłumioną werwą
Czekać cierpliwie
w molochu stajni
drżeć pod igliwiem
choć dzień upalny
Wypełniać dzień za dniem
krwią myśli puste jak bańka
by kiedyś stać się, jak w bajkach
czerwonym smokiem