Lecz nie odchodź do niego, jestem słaby,-cóż z tego?
I tak udawać będę miłego. Choć zżera mnie moc upadłego.
Dlaczego?
Bo mam instynkt tonącego. Płynącego do lądu odległego.
Jestem romantykiem z za długim językiem.
Nie pogodzę się z takim sprawy wynikiem
Jestem także buntownikiem i czarownikiem
Wraz z wilkiem i prorokiem na magię rzucę okiem
Skruszę wszystko swym krzykiem
Spopielę swym wzrokiem
Odejdę chwiejnym krokiem
Bo związany przeznaczenia wyrokiem.
Czekałem i myślałem. Wiele się dowiedziałem.
Nagle, pod myśli nawałem, wykluła się opcja,
której nie widziałem! Natychmiast dojrzałem
I człowiekiem bez duszy się stałem.
Ja tak nie chciałem,
ale złapać się dałem w sidła,
co panują nad duszą i ciałem.
Po prostu niewola mi zbrzydła.
Ból duszy szczytem katuszy