jest przecież tutaj tuż przede mną
ostatni brzask nóż nad gehenną
kwiatu któremu powierzyłem życie
promień ostatni to, samotnik
wdarł się bezprawnie w mrok ogrodu
świeci jak gwiazda stróż samotni
sztylet wspomnienie korowodu
człowiek pałętał tutaj się
było ich więcej i nie zliczę
(wszak każdy z nich to byłem ja!)
ilu chwaliło piękny kwiat
którego śmiech niósł się przez lata
z jaką zawiścią wzrok mój mknął
za próżnym korowodem stóp
kwiat zęby szczerzył ufny był
z wdziękiem przyjmował każdy czas
kwiat wciąż wymykał się ich ruchom
i żaden wróg nie groził mu
zmęczony tysięcznym unikiem
słaby aż zgiął się do mych nóg
czy może ten ostatni spacer
spustoszył pewność, którąm miał
nagle o zmroku kwiat mój gaśnie
rażony słońcem, które skradł