błotem obrzucany
smagany deszczem
krople spadają
powoli
obdarty ze wszystkiego
zbierał
miedziane grosiki
dzieląc pomiędzy
współtowarzyszy
śpiewał balladę
o prawdziwej miłości
struny napięte
ręka drętwiała
upadla
umilkli zasłuchani
zawstydzeni
podchodzili z ukłonem
prosząc o wybaczenie
niewinność dziecka
szczodrość serca
i dłoń
podana
na zgodę