wpatrz się w ten łan zaczerniony
złocił niedawno horyzont
w błękitach się zanurzał
dotknij mojej dłoni
ciemniejsza od żaru upałów
pójdziemy rżyskiem w dal
ziemskimi drogami żebranie nie dla nas
i wielu podąża za nami
i las drzewami idzie
przodem my
za nami zacienienie
wokoło nas snuja się kształty
chodź to wielokrotność widzeń
my mali
twarze spalone słońcem
zbierane skarby z łąk kwitnących
lirycznie ułożone w wierszach
rosa zebrana o świcie
przemywamy oczy z tęsknoty
ile było dróg my szukamy ludzi
mijając nie zauważając ich dobrobytu
nasze szaty wypłowiałe
pogardą wyszydzają
spójrz na to drzewo spróchniałe
piorun wypalił gałęzie
deszcze wyrzeźbiły postać
widzisz-starzec dziecię tuli
stoi wśród pól samotnie
my tyle widzimy inaczej
inni obok przeszli
my stoimy porażeni ich obojętnym
spojrzeniem...