po rozstajach dróg zacienionych
niedowidzących zieleni
niedosłyszących szmeru
póki dookoła noc się stała
przyjdziesz
szmer kroków usłyszą pokorni
najsłabsi w podążaniu powolnym
w dzień po dniu
w mozolnym niedotykaniu
niedotykalności uczuć złudnych
ciemność ich przejmuje
łzawymi niepokojami
przyjdziesz
zabierzesz morze wypłakanych krzywd
w jedno serce
rozdzielając po cząstce
tym zalęknionym
nie jesteście nietykalni
przejdzie was światło
dotknie istota
świetlistej doskonałości