kolyszą się jak morskie fale
rozjaśnione słońcem lśnią
drgają w takt wietrzyka
w zagajniku nad stawem
jak w lustrze odbicie niebieskości
przenika gdzieniegdzie biel brzóz
las stoi dostojny
moja siostro brzózko
pięknie ci we wrzosach
u stóp mech moje posłanie
i lśniące łzy
tu śpiewał mi ballady
w żadnym trelu ptaków nie usłyszę
żyć bez niej ciężej
szukam w leśnym echu
zaśpiewaj mi znów
słuchać pragnę
srebrzystych dźwięcznych nut
zanucę wraz z tobą
zegar wstrzyma bicie
ten los boleści niestały
tęczę rozwiną anieli
pójdziemy wrzosami z nieba
zasłuchani uciszeni
łącząc dusze i serca