o twarzach słonecznych
miłujący loty kondorów
gdzie szczyty dosięgają pułapu nieba
zapominane cywilizacje widnieją
na rycinach
w dolinach starożytne świątynie
zasypane pyłem piaskowych wydm
czyż nie ludzkość niszczy
to co dał nam Pan
glob ziemi oceanami spięty
w obręczy chwiejnej
poruszony mocą sił kosmicznego wirowania
splata istnienia
świt zapomniany przemawia
martwymi posągami
my żywi
nie milczmy