Znów zapomniałem, że żyję.
I mdły smak poranka
Obudził mnie nim nadszedł świt.
Wzeszło migrenowe słońce
Bolące każdym bezmasowym fotonem.
Znowu miałem przypomnieć sobie o śmierci
Ale w ustach miałem gumową oponę.
Towarzyszyła mi aż do zachodu,
Bo kiedy wróciłem do domu
Włożyłem ją z powrotem do samochodu
I nie miałem już jak zabić czasu.
À propos zabijania, znów myślę o śmierci.
Nieprzydatność rzeczy martwych strasznie mnie dobija,
Więc postanowiłem, że łyknę znów pepsi
I się zabiję.