twarz niebiesko-błękitna alabastrowej poświaty
oczy pełne bólu rozpaczy
ogień błyska w źrenicach
ręce białe artystyczny kształt palców
uderzały delikatnie w struny
gitara przyjaciółka tyle lat
w doli i niedoli samotność umilała
zasłuchani w barytonie srebrzystym brzmieniu
widzieli jak oczy wzniósł ku niebu...
od wieków ludzie szli przez świat
bosi i nadzy bez dachu nad głową
mijają epoki człowiek na równi drugiemu
tak mówi przykazanie wiara
bard pieśń nie kończy
murem stanęli barykady budują
nie chcą prawdy nie wierzą
on głos podnosi woła Boga
życie nam dałeś Panie...
daj azyl my zagubieni bezdomni
pracą uczciwością służymy wiernie
ciemnieje niebo czerwienią zalśni błyskawica
odchodzili wzrok odwrócony
wielcy a mali duchem sercem
gitary dźwięk milknie w oddali