twarz pokaleczona przez pazury czarnego kota
ochota do krwi jej czerwieni smak
poprzez pakt świat nowy się rodzi
czas odnowy starych przyrzeczeń z krwi
z kości wydobywa się smak nowy
twarz ma niepodobna czerwieni zaczyna nabierać
oczy wciąż te same przenikające ciebie
myśli wirują kreują chwilę do złego
czyny nabierają tępa tam gdzie krew
z pomieszczeniem pełnego miłości do zakazanego
z marzeniem zabicia tego światka drugiego
sześć mą liczbą która oświeca drogę
pięć linii z których ozdobę tworzę
jedna osoba w którą wierzę niezwłocznie
sześćset sześćdziesiąt sześć światków w todze
trzy światy a mym jeden czerwony
piekło przez Lucyfera pana czarnej mocy
a mą panią w przepięknej sukni
młoda dama stworzona by ozdoba pozostać
choć to ochota do dziecka rośnie
ślęczę na kolanach przed krwawym sercem
pomiędzy światami wygnana zaplątana aniołami
część oddaje żonie mojego wspaniałego pana
podzielony pomiędzy sobą a złą ochotą
dusza przygotowana przez pośrednia certyfikatu pana
szukając odpowiedniej ścieżki z trzech najważniejszych
krzyż trzymam odwrócony daleko w górze
niczym gwiazda która drogę ma wskazać
nową nowinę apokalipsy w sobie noszę
oddaje cześć pierwszemu synowi i pani
pomiędzy szczątkami krew piję na znak
ciało z ludzkich mięśni lucyferanizmu trakt
gdzie pełno jelit żywcem odebranych wam
na cmentarzu dusz kościelnych pań palę
krzyż i biblię na znak śmierci