gdy mogłaś, potężnym tchnieniem swej nieśmiertelności,
zrzucić ze stołów wszystkie figury.
Odwrócić bieg historii
i następstwa następstw.
Pokazać swą całą koszmarną władzę.
Nie było Cię...
Nie widziałem we mgle zarysów Twojej postaci,
nie słyszałem drapania w me drzwi,
stukania w szyby,
skrzypienia śniegu...
Jesteś teraz...
I wyjesz nocami,
słyszę Twój diabelski chichot,
który rozrywa mi ciało.
Ciskasz we mnie stygmatami...
A ja leżę na dnie w konwulsjach,
i bulgoczę, być odeszła na zawsze.