uliczne szumy oddbiciem nie milczenia
idą drogami zwatpienia
tam ciemne mary umysł oplotą
i wołanie do ludzi
i prośba ku bożemu miłościerdziu
on słyszy rozpacz dusz
ślę świetliste anioły
i przysiądną na ramionach
ponoszą ciepłem serc
tak słów zwyczajnych spragnionych
czy wiedzieli bliscy jak prosili miłości
oni obok szukali
drobnych dotknięć
w tej pustce duchowej
słabi
zagubieni
i to
światło
w małej kawiarence
ulice tu zapomniane przeszłość
zdmuchnął czas
mury chronili istnienia
lecz każda grudka ziemi
kroplą potu
miasto aniołów jutrznia opromienia
Brda sennie szumi
wiatr na liściach nurtem płynie
nim zaświeci słońce
cienie blask ożywi
oni powstali
by śpiewać pieśń radości
by inne serca wierzyły